← Timeline
Avatar
Tanda Lugovskaya
(updated )

И снова перевод Милоша.


Прощание

Тебе скажу я после лет молчанья,
Мой сын. Вероны нет.
Растёр я пыль кирпичную меж пальцев — вот что остаётся
От всей моей любви к родным местам.

В саду я слышу смех твой. И весна
Безумная, и запах мокрых листьев приблизился ко мне,
Ко мне, не верящему вовсе в избавленье.
Я пережил других и самого себя.

Чтоб знал ты, как это: когда однажды ночью,
Проснётся кто-то вдруг и спросит
У бьющегося сердца: Ну чего тебе ещё,
А, ненасытное? Весна, и соловей поёт,

И детский смех в саду, и первая звезда
Чиста над пеною предгорий нерасцветших,
И снова песенка к губам моим прильнёт,
И вновь я молод, как в Вероне, прежде.

Откинуть. Выбросить. Ведь это всё не то.
Не буду возвращаться, не воскресну.
Ромео и Джульетта, спите на подушке
Из перьев сломанных. И ваших рук сплетённых
Из пепла я не подниму. Пусть кот гуляет
По опустевшим, брошенным соборам,
Глазами с алтаря блестя. Сова пусть нахлобучит
Гнездо на мёртвую, на стрельчатую арку.

Пусть в жаркий белый полдень средь обломков ужик
Согреется на листьях мать-и-мачехи; в тиши он
Свивает пусть круги на золоте ненужном.

Я не вернусь. И знать хочу я: что осталось,
Когда отверг я молодость, весну,
Когда отверг карминовые губы -
Из них накатывала жаркой ночью
Горячая волна.

Когда отверг я песню, аромат вина,
И плач, и клятвы посреди алмазной ночи,
И крики чаек, и за ними - свет
От солнца чёрного.

Из жизни - яблока, что срезано пылающим ножом, -
Какое семя сохранится?

Сын мой, поверь мне: не осталось ничего.
Один лишь мужественный труд,
Судьба, впечатанная в руку.
Лишь труд,
Не больше.


Оригинал (автор - Чеслав Милош):

Pożegnanie

Mówię do ciebie po latach milczenia,
Mój synu. Nie ma Werony.
Roztarłem pył ceglany na palcach. Oto co zostaje
Z wielkiej miłości do rodzinnych miast.

Słyszę twój śmiech w ogrodzie. I wiosny szalonej
Zapach po mokrych listkach przybliża się do mnie,
Do mnie, który nie wierząc w żadną zbawczą moc
Przeżyłem innych i samego siebie.

Żebyś ty wiedział, jak to jest, gdy nocą
Budzi się nagle ktoś i zapytuje
Słysząc bijące serce: Czego ty chcesz jeszcze,
Nienasycone? Wiosna, słowik śpiewa.

Śmiech dziecinny w ogrodzie. Pierwsza gwiazda czysta
Otwiera się nad pianą nierozkwitłych wzgórz
I znów na usta moje wraca lekki śpiew,
I młody znowu jestem jak dawniej, w Weronie.

Odrzucić. Odrzucić wszystko. To nie to.
Nie będę wskrzeszać ani wracać wstecz.
Śpijcie, Romeo i Julio, na wezgłowiu z potrzaskanych piór,
Nie podniosę z popiołu waszych rąk złączonych.
Opustoszałe katedry niech nawiedza kot
Świecąc Źrenicą na ołtarzach. Sowa
Na martwym ostrołuku niech uściele gniazdo.

W skwarne, białe południe wśród rumowisk wąż
Niech grzeje się na liściach z podbiału i w ciszy
Lśniącym kręgiem owija niepotrzebne złoto.

Nie wrócę. Ja chcę wiedzieć, co zostaje
Po odrzuceniu wiosny i młodości,
Po odrzuceniu karminowych ust,
Z których w noc parną płynie
Fala gorąca.

Po odrzuceniu pieśni i zapachu wina,
Przysiąg i skarg, i diamentowej nocy,
I krzyku mew, za którym biegnie blask
Czarnego słońca.

Z życia, z jabłka, które przeciął płomienisty nóż,
Jakie ocali się ziarno.

Synu mój, wierzaj mi, nie zostaje nic.
Tylko trud męskiego wieku,
Bruzda losu na dłoni.
Tylko trud,
Nic więcej.

To react or comment  View in Web Client